Miasto Mińsk Mazowiecki

XI Bieg LOVE

Spotkali się 16 lutego 2014 roku. "Walentynkowy Bieg pod Najstarszą Sosną w Polsce" miał być imprezą jednorazową i nie było w planach kolejnych edycji. Nawet nie nazywał się pierwszy (gdyż to zobowiązuje), po prostu się odbył. Ogłosili w lokalnych gazetach i wywiesili kilka plakatów z informacją o biegu pod Najstarszą Sosną w Polsce, rosnącą nieopodal rzeki Srebrna przy ul. Stankowizna w Mińsku Mazowieckim, by z okazji Święta Zakochanych przebiec 8,88 kilometra po pełnej zawijasów i nawrotów trasie układającej się w napis "LOVE".

Stawiło się wtedy 21 biegaczy. Z roku na rok przybywało chętnych na truchtanie po tak atrakcyjnym szlaku. Spontaniczne spotkanie przeradzało się stopniowo w coraz bardziej zorganizowaną imprezę biegową, na którą zaczęli zjeżdżać uczestnicy z Mazowsza, a nawet z bardziej odległych zakątków Polski. 

Główna idea jednak pozostała – jest to bieg towarzyski, służy wyłącznie radości i dobrej zabawie, nie ma żadnej klasyfikacji ani pomiaru czasu.  

W niedzielne przedpołudnie 11 lutego 2024 roku na parkingu pod Sosną zebrało się 190 kolorowo ubranych biegaczek i biegaczy (wielu z psami) oraz chodziarzy Nordic Walking. Jak na bieg z okazji Walentynek przystało, przyjechały liczne pary. 

Pierwszym, który zameldował się na linii mety pod Najstarszą Sosną w XI Edycji Biegu LOVE był Paweł Jaczewski z Marek (Markowi Biegacze), a wśród płci pięknej Katarzyna Jagiełło z Ząbek (KS Biegające Ząbki). Najmłodszym uczestnikiem była Wiktoria Gawin z Rudy (2012), natomiast najstarszym, który zaszczycił nas swoją obecnością - Jan Skakluk z Legionowa (1951 Weteran Legionowski). Ostatni zameldowali się na linii mety: Marlena Gajowniczek z Garwolina i mińszczanin Szymon Wadas (Niezależni Biegacze MMz). 

Na mecie czekały medale, a potem – pizza, żurek, ciasta, herbata i kawa. Organizatorzy przygotowali też losowanie upominków. Wśród nagród wyróżniały się pyszne chleby na zakwasie podarowane przez mińską piekarnię rzemieślniczą "Chleb każdy inny" oraz pakiety kosmetyków firmy MINCER. 

Gwar i śmiech rozbrzmiewał jeszcze długo po przybyciu na metę ostatnich uczestników.

mat. Szymon Wadas